Zastanowiła mnie w ostatnich tygodniach co raz odważniejsza krytyka gry Neymara w Barcelonie. Początkowa cicha, wręcz niezauważalna, z każdym tygodniem co raz głośniejsza i odważniejsza i tylko czekać aż wybuchnie lawina żalu, i lamentów. Ciężko znaleźć mi dzisiaj w Europie lepszy klub dla wychowanka Santosu, Blaugrana wciąż gra jedną z najlepszych piłek na starym kontynencie. Wciąż samą nazwą sieje postrach wśród ligowych i pucharowych rywali, a jej największym gwiazdom przypisuje się wszystko co w footballu najpiękniejsze i najlepsze.
Neymar w Katalonii nie musi zbawiać zespołu słabego, nie musi w pierwszym sezonie dźwigać na barkach presji potężnej, nie musi w pojedynkę wynieść klubu na szczyt i zostać katem bramkarzy. Te wszystkie obowiązki od lat spoczywają na barkach Messiego wspieranego finezją i bajeczną techniką Iniesty z Xavim. Brazylijczyk trafił do zespołu mistrza Hiszpanii w przededniu wielkiej wymiany pokoleniowej, dostał rok może dwa lata gry z u boku największych wirtuozów ostatniej dekady. Dostał czas na przystosowanie się do realiów footballu europejskiego, znacznie szybszego, zdecydowanie bardziej brutalnego i bardziej siłowego niż zwykło się grać w jego rodzimej lidze.
Czytaj dalej na moim blogu ;)
http://boogladacjuzmimalo.blog.pl/2014/03/30/czy-neymar-zawodzi-barcelone/